Wizerunek zdrowia psychicznego w popkulturze przypomina krzywe zwierciadło. Zniekształca, przerysowuje, romantyzuje lub przeraża. Od lat pracuję jako psychoterapeutka i psycholog. Przez pewien czas byłam też częścią zespołu w szpitalu psychiatrycznym. Tam nauczyłam się, że za każdym objawem stoi człowiek z historią, nie statystyką. Dlatego dziś chcę opowiedzieć, jak kultura popularna mówi o zdrowiu psychicznym. I jak bardzo ten przekaz odbiega od rzeczywistości, którą widzę codziennie w pracy z pacjentami.

Psychiatria oczami reżyserów. Gdy człowieka nie widać, bo przesłania go strach

Filmy i seriale lubią krańcowość. W produkcjach takich jak „Lot nad kukułczym gniazdem”, „12 małp”, „Wyspa tajemnic” czy „American Horror Story: Asylum” szpital psychiatryczny jest miejscem grozy. Obłęd przeplata się z przemocą, lekarze są bezduszni, a pacjenci odczłowieczeni. Leczenie przedstawiane jest jako kara. Diagnoza jako stygmat, który zostaje z bohaterem na zawsze.

W rzeczywistości współczesna psychiatria wygląda zupełnie inaczej. Oczywiście, istnieją miejsca przeciążone, systemowe braki, trudne przypadki. Ale istnieją też zespoły ludzi pracujących z uważnością i empatią. Widzę to na co dzień w rozmowach z osobami hospitalizowanymi, które opowiadają nie o horrorze, ale o uldze po latach samotności. Tego w filmach zazwyczaj nie ma, bo nie przyciąga uwagi. Ale to właśnie tam odbywa się prawdziwa praca nad życiem.

Psychoterapia to nie film. To proces, nie przemiana w trzy minuty.

W popkulturze psychoterapia bywa przedstawiana jako magiczna rozmowa przy kawie, szybkie katharsis albo flirt z terapeutą. W „Good Will Hunting” kilka sesji zmienia całe życie bohatera. W „Californication” terapeuta łamie wszelkie możliwe granice. W „In Treatment” nie ma miejsca na struktury i zasady, jest za to dużo osobistych dramatów.

Z punktu widzenia osoby, która od lat pracuje w gabinecie, takie przedstawienie terapii jest bardzo odległe od prawdy. Terapia to proces. Czasem powolny, czasem trudny, niekiedy pełen oporu i milczenia. To przestrzeń, w której pacjent zaczyna rozumieć siebie. Nie wszystko dzieje się od razu. Czasem zmiana wymaga lat. Ale właśnie ta powolność, ta konsekwencja, buduje coś prawdziwego.

Romantyzacja bólu. Dlaczego estetyczne cierpienie staje się modne.

W mediach społecznościowych cierpienie zyskuje oprawę wizualną. Estetyka „sad girl”, zdjęcia z łzami, cytaty z Plath i Woolf, czarno-białe ujęcia ciał i łóżek. Wszystko to tworzy iluzję, że depresja jest czymś pięknym. Czymś, co przyciąga i buduje tożsamość.

Zaburzenia psychiczne nie są romantyczne. Depresja nie wygląda jak artystyczne selfie. Anoreksja nie jest subtelną kontrolą, tylko brutalnym wyniszczeniem. Lęk to nie lekko drżące dłonie, ale czasem paraliżujący bezdech. Widzę to w oczach moich pacjentów, kiedy opowiadają, że bali się iść na terapię, bo nie chcieli „być tymi chorymi”. Romantyzacja bólu oddala nas od prawdy i od leczenia.

Sztuka jako miejsce przeżycia. Kiedy obraz mówi więcej niż diagnoza.

Wielu artystów mówiło o swojej psychicznej ciemności przez obrazy, rzeźby, słowa. Vincent van Gogh malował nie tylko słoneczniki, ale i cienie samotności. Frida Kahlo zamieniała swoje ciało w symbol cierpienia i siły. Edvard Munch w „Krzyku” uchwycił stan psychicznego przerażenia z niemal dokumentalną siłą. Yayoi Kusama, artystka cierpiąca na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne i halucynacje, tworzyła nieskończone komnaty lustra, by oswoić chaos swojego wnętrza.

Sztuka może być formą autoterapii. Nie zastąpi jednak terapii profesjonalnej. Ale może uzupełniać proces zdrowienia. Może pomóc wyrazić to, czego nie da się wypowiedzieć słowami. To przestrzeń, w której człowiek nie jest chorobą, ale twórcą.

Kto naprawdę choruje psychicznie? Każdy. I nikt nie jest tylko diagnozą.

Wciąż panuje przekonanie, że zaburzenia psychiczne dotyczą określonych osób. Często padają słowa „on jest psychiczny”, „ona jest wariatką”, „to taki typ co ma coś z głową”. Tymczasem statystyki mówią jasno. Co czwarty człowiek na świecie doświadcza w ciągu życia zaburzeń psychicznych. To nauczyciele. Matki. Policjanci. Artyści. Studenci. I psychoterapeuci też.

Zaburzenia psychiczne nie są wyrokiem. To doświadczenie, z którym można żyć, pracować, kochać. Ale żeby tak było, trzeba zmienić język, narrację, sposób myślenia. Trzeba przestać się bać.

Co się zmienia i co jeszcze musi się zmienić.

Pojawiają się seriale i książki, które próbują mówić o psychice z większą delikatnością. „BoJack Horseman” pokazuje depresję jako chroniczne, destrukcyjne doświadczenie. „Fleabag” mówi o stracie i pustce bez maskowania ich humorem. „Normal People” dotyka tematu traumy, relacji i prób życia z lękiem.

W literaturze znajdziemy „Wszystkie jasne miejsca”, „Osobliwy dom pani Peregrine” czy „Milczenie owiec” w zupełnie innym tonie, kiedy czytamy je przez pryzmat zaburzeń. Są też pozycje naukowe, jak „Anatomia melancholii” Roberta Burtona czy „Człowiek, który pomylił swoją żonę z kapeluszem” Olivera Sacksa. To książki, które nie upraszczają. One zapraszają do myślenia.

Literatura i inspiracje.

„Szklany klosz” Sylvia Plath

„Anatomia melancholii” Robert Burton

„Madness and Civilization” Michel Foucault

„BoJack Horseman”, Netflix

„Fleabag”, BBC

„Piękny umysł”, reż. Ron Howard

„Normal People”, Sally Rooney

„Wszystkie jasne miejsca”, Jennifer Niven

„Człowiek, który pomylił swoją żonę z kapeluszem”, Oliver Sacks

„Yayoi Kusama: Infinity”, reż. Heather Lenz

„Krzyk”, Edvard Munch

„Dziennik”, Frida Kahlo

„Van Gogh. Życie”, Steven Naifeh i Gregory White Smith

Lunaria Atelier. Wszystkie prawa zastrzeżone

http://www.lunariainsight.com

7 odpowiedzi

  1. Awatar Joanna

    Musiałam to przetrawić, Lunario, gdyż i u mnie pojawił się poważny temat. Poniekąd z twojej dziedziny. Możesz znaleźć go tutaj

    Między przemocą a nadopiekuńczością – dzieciństwo Adolfa Hitlera.

    A wracając do Ciebie… Twoje teksty pouszaja coś wewnatrz mnie. I faktycznie: czuję się, jakbym przegladała się w tym zwierciadle i odkrywała w nim cos nowego. Głębszego. Arcyważnego. Problem zdrowia psychicznego w Polsce jest ciągle gdzieś na marginesie. A przeciez coraz wsięcej ludzi cierpi i potrzebuje pomocy.

    W twoim tekście padło wiele cennych zdań, które wręcz wołają o reblog. O cytaty. Rozmowy z rodzinną, ze znajomymi. „Zaburzenia psychiczne nie są wyrokiem. To doświadczenie, z którym można żyć, pracować, kochać. Ale żeby tak było, trzeba zmienić język, narrację, sposób myślenia.” . To clue wszystkiego. Praca +wsparcie systemu+ wsparcie rodziny+ zmiana sposobu myślenia. Wszystko to razem może uzdrowić nie tylko komkretnego człowieka, ale całe społeczeństwo.

    Ogromne brawa.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Awatar Lunaria Atelier

      Joanno, Twoje słowa głęboko mnie poruszyły. To ogromnie wzruszające czytać, że mój tekst dotknął Cię w tak osobisty sposób i stał się dla Ciebie rodzajem lustra, w którym możesz zobaczyć coś nowego i ważnego. Masz całkowitą rację. Zdrowie psychiczne wciąż zbyt często bywa pomijane, zepchnięte na margines, a przecież dotyczy nas wszystkich.
      Dziękuję Ci za to, że dostrzegasz wagę języka, narracji i zmiany sposobu myślenia. Bez tego nie sposób naprawdę wspierać ludzi, którzy zmagają się z cierpieniem. Twoja refleksja o tym, jak wielką rolę odgrywa nie tylko terapia, ale i system oraz bliscy, jest wyjątkowo celna i potrzebna.
      Cieszę się, że ten wpis stał się impulsem do dalszych rozmów. Wierzę, że dzięki takim osobom jak Ty tworzy się przestrzeń, w której można mówić głośno, otwarcie i z czułością. Dziękuję za Twój głos 🫶

      Polubione przez 1 osoba

      1. Awatar Joanna

        Takie treści – nawet jeśli trudne- są bardzo potrzebne. Trzeba o nich mówić.

        Polubione przez 1 osoba

  2. Awatar FlordeConstanza
    FlordeConstanza

    Pięknie opisane, z duża wrażliwością

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Awatar Joanna

      Dokładnie tak, FleurDe

      Polubione przez 1 osoba

      1. Awatar Lunaria Atelier

        Dziękuję Dziewczyny 🙂

        Polubienie

Dodaj odpowiedź do FlordeConstanza Anuluj pisanie odpowiedzi