
Wstęp
Internet miał być wielkim emancypacyjnym projektem ludzkości. Miejscem spotkań, wymiany myśli, przestrzenią, w której każdy ma głos i równe prawo do wyrażania siebie. Obiecywał nam wolność, przekraczanie granic i budowanie wspólnoty bez względu na odległość. Ale ten sam Internet stał się też areną brutalnej przemocy psychicznej i seksualnej.
Cyberprzemoc seksualna nie jest abstrakcyjnym problemem z raportów organizacji pozarządowych. To zjawisko, które dotyka naszych dzieci, naszych przyjaciół, naszych partnerów. To trauma, która zaczyna się na ekranie, ale kończy w najciemniejszych zakamarkach ludzkiego doświadczenia. Tu nie ma krwi na ulicy, ale są blizny na psychice. To nie jest przemoc „wirtualna”. To przemoc realna. Nie zostawia siniaków na ciele, ale niszczy życie.
Anatomia zjawiska
Cyberprzemoc w ogólnym sensie obejmuje wszelkie formy umyślnego krzywdzenia innych ludzi za pomocą technologii cyfrowych. Może mieć formę gróźb, nękania, rozpowszechniania fałszywych informacji czy publicznego ośmieszania. Jednak jej najokrutniejszym obliczem jest cyberprzemoc seksualna, zjawisko, w którym internet staje się narzędziem gwałtu bez fizycznego kontaktu.
Tutaj nie chodzi o pojedyncze obraźliwe komentarze. Chodzi o systematyczne niszczenie czyjejś intymności. To publikowanie nagich zdjęć lub filmów bez zgody, czasem w ramach zemsty po zakończeniu związku (revenge porn), szantażowanie ujawnieniem takich materiałów (sextortion), rozsyłanie fałszywych pornograficznych deepfake’ów z wizerunkiem ofiary, czy wyłudzanie zdjęć podstępem.
Z perspektywy sprawcy to często „głupi żart”, sposób na zemstę albo wyraz dominacji i kontroli. Z perspektywy ofiary to utrata władzy nad swoim ciałem i życiem. Statystyki są alarmujące, szacunki wskazują, że od kilku do kilkunastu procent młodzieży w Europie doświadcza cyberprzemocy o charakterze seksualnym, przy czym znaczna część nie zgłasza tego nikomu z powodu wstydu i lęku przed obwinianiem.
Perspektywa ofiary
Wyobraź sobie, że jesteś młodą dziewczyną, która zakochuje się po raz pierwszy. Ufasz. Chcesz być blisko. Wysyłasz zdjęcie. Jedno zdjęcie. Bezmyślny dowód zaufania, słabości, miłości. Wydaje się nieszkodliwe, bo to przecież osoba, którą kochasz. Ale po zerwaniu to zdjęcie przestaje być twoje. Krąży wśród znajomych. Trafia na fora, na które zaglądają obcy ludzie. Tam twoje ciało jest oceniane, wyśmiewane, pożądane, uprzedmiotowione.
Nie możesz tego cofnąć. Internet nie zapomina. Rodzice mogą zobaczyć to zdjęcie. Koledzy z klasy. Wyszukiwarka zaczyna kojarzyć twoje imię z upokorzeniem. Każde wyjście z domu staje się torturą. Czekasz na wyzwiska. Na pytania. Na spojrzenia.
Wielu ofiarom cyberprzemocy seksualnej nie udaje się już odbudować zaufania do ludzi. Wycofują się z życia społecznego. Rezygnują ze szkoły lub pracy. Cierpią na zaburzenia lękowe i depresję. Rozwijają PTSD. Niektóre z nich podejmują próby samobójcze, nie widząc wyjścia z tej sytuacji. Jak zauważa WHO, cyberprzemoc, w tym jej seksualna forma, jest poważnym czynnikiem ryzyka samobójstw wśród młodzieży.
Psychologia sprawcy
W filmach i serialach sprawca przemocy seksualnej to często brutalny przestępca o złowieszczym spojrzeniu. W rzeczywistości może to być ktoś zupełnie zwyczajny kolega z klasy, były chłopak, znajomy z internetu, który nagle uznał, że ma prawo cię ukarać lub wyśmiać. Anonimowy użytkownik, który czuje się bezkarny.
Psychologowie tłumaczą to zjawisko m.in. poprzez efekt deindywidualizacji. W sieci ludzie czują się niewidzialni i odcięci od odpowiedzialności. Badania cytowane w „Cyberpsychology. Behavior, and Social Networking” pokazują, że anonimowość i brak natychmiastowych konsekwencji potrafią znieczulać moralnie.
Sprawca często usprawiedliwia się w swoim własnym sumieniu. Przerzuca winę na ofiarę. „Przecież sama wysłała.” „Każdy by to zrobił.” „To tylko żarty.” W ten sposób tworzy sobie narrację, która pozwala mu nie myśleć o bólu drugiej osoby. W rezultacie jego czyn nabiera wymiaru przemocy strukturalnej, bo jest wzmacniany przez kulturę, technologię i przyzwolenie społeczne.
Aspekt kulturowy i prawny
Kultura masowa od dawna flirtuje z motywem zemsty seksualnej i publicznego upokorzenia. Filmy i seriale często przedstawiają wyciek intymnych zdjęć jako element dramatyczny lub humorystyczny. W „The Social Network” słyszymy niemal od niechcenia o pomyśle na stronę, która ośmiesza byłe dziewczyny, publikując ich zdjęcia bez zgody. To miał być dowcip. A miliony widzów to obejrzały, często bezrefleksyjnie.
Film „Unfriended” opowiada historię nastolatków, których życie rujnuje opublikowanie intymnego wideo dziewczyny, kończące się jej samobójstwem. Choć to horror, mechanizm społecznego linczu jest bardzo realistyczny. Te historie pokazują, jak publiczne upokorzenie staje się widowiskiem, konsumpcyjnym produktem.
Prawo długo pozostawało wobec tego bezradne. W Polsce dopiero art. 191a Kodeksu karnego wprowadził kary za publikację nagich zdjęć bez zgody. Jednak praktyka ścigania tych przestępstw wciąż bywa nieskuteczna. Ofiary boją się upokorzenia w sądzie, obwiniania („po co robiła zdjęcia”) i powolności procedur.
Brakuje również odpowiednich mechanizmów międzynarodowych. Mianowicie, zdjęcia mogą krążyć na serwerach na drugim końcu świata, poza zasięgiem lokalnego prawa.
Konsekwencje psychiczne i społeczne
Cyberprzemoc seksualna to przemoc, której nie można odciąć przyciskiem „wyloguj”. Nawet jeśli usuniesz konto, obrazy i filmy mogą wciąż być kopiowane i udostępniane. To trauma niezamykająca się w czasie.
Judith Herman w „Trauma and Recovery” podkreśla, że jednym z najbardziej niszczących elementów przemocy seksualnej jest poczucie wstydu i winy, które wdrukowuje się w psychikę ofiary. W przypadku cyberprzemocy seksualnej wstyd ten jest multiplikowany – bo publiczny. Nie tylko ktoś cię skrzywdził, ale zrobił to na oczach świata.
Konsekwencje psychiczne są głębokie. Ofiary mogą cierpieć na PTSD, chroniczny wstyd, depresję, zaburzenia lękowe, problemy ze snem. Mogą unikać relacji. Rozwija się u nich poczucie, że nigdy nie odzyskają kontroli nad własnym życiem i ciałem.
Społecznie mamy do czynienia z efektem mrożącym – młodzi ludzie boją się dzielić czymkolwiek, zamykają się w sobie, tracą zaufanie do rówieśników, dorosłych, instytucji.
Dlaczego to wciąż działa?
Bo ludzie klikają. Bo jesteśmy ciekawscy. Bo platformy internetowe premiują kontrowersję. Nagie zdjęcie przyciąga uwagę, generuje ruch, który zamienia się w pieniądze dla właścicieli serwisów. Algorytmy nie mają moralności.
Michel Foucault w „Nadzorować i karać” pisał o mechanizmach władzy opartych na wiedzy i widzialności. Internetowy panoptykon pozwala wszystkim patrzeć na każdego. Cyberprzemoc seksualna jest narzędziem tej władzy ponieważ raz opublikowane zdjęcie sprawia, że jesteś na zawsze „oglądana” bez swojej zgody. To więzienie bez krat i bez wyroku sądu.
Społeczeństwo ponosi współodpowiedzialność. Każde udostępnienie, każdy komentarz, każdy share wzmacnia sprawcę. System, w którym upokorzenie staje się towarem, działa dlatego, że my sami go karmimy.
Podsumowanie
Cyberprzemoc seksualna nie jest błahostką ani sprawą do rozwiązania w cztery oczy. To realne zagrożenie zdrowia psychicznego i życia. To zbrodnia, której dowody są wieczne w cyfrowym świecie.
Ofiary potrzebują systemowej ochrony, prawa, które działa szybko i skutecznie, i społeczeństwa, które nie obwinia ich za własne cierpienie. Potrzebujemy kultury, która przestanie traktować cudze upokorzenie jako rozrywkę.
Nie chodzi o jedną głupią wiadomość czy zdjęcie. Chodzi o ludzkie życie.
Literatura
„Trauma and Recovery” Judith Herman
„Cyberpsychology. Behavior, and Social Networking” Patricia Wallace
„Nadzorować i karać” Michel Foucault
„Unfriended” reż. Levan Gabriadze
„The Social Network” reż. David Fincher
Raport UNICEF „Ending Violence against Children in the Digital Age”
Raport WHO „Preventing Suicide: A Global Imperative”
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Dodaj odpowiedź do FlordeConstanza Anuluj pisanie odpowiedzi